Jutro jak zapewne wiecie jest 11 listopada, czyli (chyba) dobrze znane Wam święto!
Ale czy ktoś wie co jest dzień wcześniej?
Wiem, wiem, że 10 listopada (w tym roku wtorek), ale ta data odmieniła moje życie!
Dokładniej tłumacząc to.. dowiecie się czytając ten post!
(Od razu przepraszam za daty na zdjęciach, ale aparat wtedy aparat się zepsuł)
A o to cała historia związana z tym dniem!
Pamiętam, że to była niedziela 2013 roku, bo w poniedziałek było Święto Niepodległości.
Około godziny 16:00 usłyszałam z mamą dzwonienie dzwonkiem do drzwi.
Powoli podeszłyśmy i zobaczyłyśmy, że to mój tato zrobił nam niespodziankę i przyjechał do nas z Irlandii!
Tato jeszcze przed przyjazdem mówił mi, że 21 listopada (jak przyjedzie na urlop) to pójdziemy do hodowli Owczarków Niemieckich w naszym miasteczku. Oczywiście psiaka rezerwowaliśmy wcześniej i co tydzień chodziłyśmy do hodowcy, aby zobaczyć szczeniaczki. Ale wracajmy do historii!
Po przywitaniu się tato oznajmił, że jeszcze dzisiaj pojedziemy po psiaka!
Jak jechaliśmy po rzeczy, to zauważyliśmy, że na parkingu stał jakiś samochód (nie hodowcy).
Trochę sie zdziwiliśmy, bo tylko my byliśmy umówieni, aby odebrać pieska.
W sklepie kupiliśmy karmę (Purina) oraz miseczki i zabawkę.
Wracając od razu pojechaliśmy pod dom właściciela i spostrzegliśmy, że dwóch panów wyszło z domu z teczkami i pudełeczkiem. Pan zauważył lekki niepokój i wytłumaczył, że panowie robili tatuaże w uszach szczeniaków. Na podwórzu biegał już starszy ojciec szczeniaków. Powoli podchodziliśmy do kojców i nagle usłyszeliśmy szczek mamy szczeniąt i innych dorosłych owczarków. Psy i suczki były w jednym kojcu oddzielone od siebie (taką jakby ścianką) siateczką obrobioną w drewno.
Oczywiście pan zapytał czy dalej mamy chęci na przygarnięcie do siebie psiaka.
Po krótkiej rozmowie otworzył kojec z pieskami i wpuścił mnie do środka, a po chwili dwa pieski zbliżyły się do mnie, a jeden został w koncie (widocznie się bał) i po chwili wszedł mój tato. Do mnie podszedł największy z miotu pies, a jak sam pan potwierdził, że to było najładniejsze szczenię z tego miotu.
Ostatecznie zadecydowałam, że weźmiemy tego pieska, który do mnie podszedł, bo zauroczył mnie oraz polizał po ręku, przez co kompletnie zwariowałam!
Hodowca po całym zdarzeniu zaprosił nas do domu, abyśmy zapoznali się z rodowodem, potrzebami itp.
Po tym jak przygotowywaliśmy się do wyjścia otrzymaliśmy szampon, karmę, kocyczek i książeczkę zdrowia. Najpierw miał być Alex, ale ostatecznie najbardziej pasowało do niego imię Nero!
Dosyć długa historia, ale bardzo dużo znacząca dla mnie!
A teraz kilka zdjęć :)
Każdy ma psiak ma swoją historię, jakże cudowną dla swoich właścicieli.. Trafiłaś na super hodowce z tego co czytam: rozmowa o rasie, pokazanie rodziców i ich życia, wyprawka. Aby pozazdrościć!
OdpowiedzUsuńTo czego mam Ci życzyć? Dużo miłości Nera i dużo cierpliwości :)
Dziękujemy!
UsuńCierpliwości przy nim to trzeba mieć bardzo dużo! :)
Błagam, zmień czcionkę, tekstu w ogóle nie da się czytać. No i powiększ trochzę :D
OdpowiedzUsuń